G&K Transporte - Wersja do druku

Popołudniowy rozładunek może i pozytywnie się zakończył, ale jednak czekała mnie niemiła niespodzianka. Przeciekał mi przewód hamulcowy. Podjechałem jakoś na serwis, odpiąłem naczepę, wjechałem do środka warsztatu i chłopaki się mną zajęli. Byli na tyle mili że przyjęli mnie poza kolejnością, bo gonił mnie nieco czas bo na 4.30 rano byłem umówiony 30 km dalej na gospodarstwie na załadunek różnych lokalnych produktów, które miałem przewieźć do Heilbronn w Niemczech. Chłopaki się uwinęli z robotą, ja miałem trochę odpoczynku, a o 4 rano ruszyłem w kierunku miejsca załadunku. Nie było jeszcze nikogo więc od razu zaczęli mnie ładować i o 5.15 mogłem już odjeżdżać. Póki nie było jeszcze większego ruchu, wyjechałem na spokojnie z całej aglomeracji i teraz priorytetem było dojechanie do autostrady a potem już dzida na Dortmund, Kolonię i Heilbronn. Oczywiście jakże by inaczej mogło się u mnie odbyć bez mandatu w Niemczech. Kurde przyczepili się do mnie o 4 km/h za dużo. Eh i parę stówek w plecy. No trudno się mówi, każdemu się może zdarzyć. Po drodze zahaczyłem o wspomniane wcześniej Dortmund bo miałem tam zostawić parę palet towaru, a resztę dowieźć do Heilbronn. Tak też się stało. Rozładowali ten towar w mniej niż 40 minut (nie spieszyli się zbytnio) i potem 90-tką jechałem w stronę miasta docelowego. Tam oczywiście kolejna niespodzianka, bo musiałem się pokierować objazdem, bo na zjeździe była kolizja. Sam pechowy dzień. Miałem tylko nadzieję, że nic więcej mi się złego nie przytrafi. Jak na razie nic się takiego nie stało, aczkolwiek kto wie, może kolejną niemiłą niespodzianką będzie SMS od spedytora z jakąś wymyślną trasą na drugi kraniec Europy...