G&K Transporte - Wersja do druku

Od kilku dni dalej byłem w trasie, fotek się trochę nazbierało, zrobiłem dwie trasy, więc przy niedzielnej pauzie postanowiłem wrzucić to co do tej pory udało mi się "osiągnąć" Big Grin

Pierwsza trasa wiodła z Lipska (z Erfurtu niestety musiałem przyjechać na pusto) do czeskiej Ostrawy. Ładunek? Trochę warzyw, trochę owoców. Ogólnie - zamówienie do hurtowni spożywczej. Tym razem osobiście nadzorowałem załadunek, przez co musiałem odbyć pauzę wcześniej, bo jak wiadomo nadzorowanie wlicza się do czasu pracy kierowcy. Ustawiłem przy okazji zakres temperaturowy na agregacie, zabrałem papiery i ruszyłem. Jako, iż między jedną a drugą dostawą nie robiłem pauzy dobowej, po przejechaniu jakiegoś tam odcinka trasy niedaleko polskiej granicy zatrzymałem się na taką pauzę. Rano wstałem, zjadłem coś i ruszyłem w stronę Polski. Tam niedaleko Urzędu Celnego stanąłem na chwilę, bo miałem wrażenie że coś mi się wbiło w oponę, ale po dłuższych oględzinach zestawu okazało się że to tylko mały kamyk, który wszedł w bieżnik. Do celu pozostawało mi co raz mniej, ja jadąc autostradą nastawiłem sobie tempomat na 85 km/h i na spokojnie patrzyłem jak mija czas, aż dojechałem do Ostrawy. Wjechałem na plac hurtowni, musiałem poczekać nieco w kolejce do rozładunku.

Trasa nr 2

Po rozładunku zapytałem o jakiś parking dla "dużych" leżący obok jakieś dobrej knajpki z jedzeniem. Po chwili namysłu osób w biura dostałem odpowiedź gdzie mogę pojechać. Udałem się tam, zaparkowałem, poszedłem coś zjeść, pozwiedzać miasto, bo nie było na razie dla mnie ładunku. Wieczorem dostałem wiadomość że na tej samej hurtowni ładuję mięso z kurczaka i wieprzowinę, które mam przewieźć do Lidla w Vásárosnamény, jednak jadąc przez Koszyce i Użhorod, ponieważ droga (rzekomo) będzie krótsza. Myślę "No dobra, będzie krótsza. Ale co z kontrolą na granicy?". No ale cóż, takie polecenie więc rankiem pojechałem na załadunek. Tym razem postanowiłem nie uczestniczyć w załadunku, bo już kilkukrotnie ładowałem na tej firmie i było bez zastrzeżeń. Zabrałem papiery, poszedłem do Scanii. Zanim wyjechałem z placu minęło blisko 10 minut, bo żaden pepik nie chciał mnie przepuścić. Dopiero jakaś dziewczyna jadąca Seatem mnie przepuściła. Podziękowałem i w końcu wyjechałem z miasta. Trasa wiodła przez Słowację, najpierw przez wioski i góry, ale potem już wyjechałem na autostradę. Przed Koszycami wykręciłem 45-tkę. Wieczorną porą jechałem dalej, w stronę granicy z Ukrainą. Tam o dziwo kontrola przebiegła bardzo szybko, zarówno na granicy słowackiej jak i węgierskiej. Po zmroku jechałem już na Węgrzech do Lydla

Musiałem stanąć na parkingu obok, ponieważ dojechałem po zamknięciu sklepu. Rano zaczął się rozładunek.