Tak jak wspomniałem wam we wcześniejszej relacji, jeszcze we wtorek wieczorem podjechałem do miejscowosci Bretten na załadunek. Tam pod firmą Deurer, w której miałem ładowac rano zrobiłem sobie 11h pauzy. Awizację miałem niby na godzinę 9, a w praktyce wyszło, że wpuścili mnie dopiero chwilę po 10. Na szczęście w miarę się streścili i po 40 minutach byłem załadowany 12 tonami karmy dla psów i kotów. No to lecimy do królowej Elki, a dokładnie do miasta Chelmsford. Zrzutka na jutro. Najpierw trochę landówki numer 293 do Karslruhe, gdzie wbiłem się na autobahnę A5. Jak to tam bywa, lekko się korkowało, ale przeszło jakoś i dojechałem do landówki numer 500, którą przekroczyłem granicę z Francją. Ciekawie to tam wygląda, jak się przejeżdza przez tamę. Potem autostradą A35 przed Strasburg i dalej A4 w kierunku Metz. I te francuskie bramki się zaczęły... Ale chociaż zrobiłem sobie fotkę na dowód, żeby nie było gadania, że Mar-Trans dziaduje u żabojada landówkami Za to krajobrazy nadrabiały, bo dodatkowo w pełnym słońcu oglądało się je bardzo przyjemnie. Przed Reims zjechałem na pauzę 45 minut. Co jak co, Francuzów trzeba pochwalić za parkingi na autostradach, bo są naprawdę spore w większości i nie trzeba szukać aż tak rajek nawet w nocy jak u Niemca np. Dodatkowo są one w wysokiej jakości. Nawet pozwoliłem sobie na zjedzenie w Buffalo Grill-mieli naprawdę spoko burgery. No nic, trzeba pedałować dalej do portu w Calais. Za Reims zjechałem na autostradę A26, która doprowadzi mnie prosto do celu. Wraz z późniejszą godziną ruch malał. Jedynie jak dojechałem do portu to tam pełno dużych czekało na najbliższy prom. Ja płynąłem tym o godz. 21. Rejs trwał mniej więcej godzinę. Po dopłynięciu do Dover od razu zajechałem na parking, żeby wykręcić długą pauzę 9h, bo czasu jazdy brakowało.

O godz.7 wyjechałem z portu w Dover. Od razu kierowałem się na drogę A2 na Londyn. Pogoda o dziwo była nadal spoko, a w GB słońce to nieczęsty widok szczególnie jesienią. W ogóle swoją drogą trochę czasu już mnie tutaj na Wyspach nie było i musiałem się lekko przyzwyczaić do ruchu lewostronnego. W sumie nie jest to takie złe tylko gorzej z wyprzedzaniem na landówkach, jak ma się kierownicę też z lewej strony, bo mało co widać. Z resztą w przypadku jeżdzenia ciężarówką to i tak nie gra roli, bo na zwykłych brytyjskich drogach najczęściej jest dosyć ciasno, a i ruch jest duży, więc nie ma mowy o wyprzedzaniu. No i dojechałem do Ringu. Na Dartfordzie jak zwykle klimat korkowy przed tunelem. Potem już szło w miarę spoko. Ja zjeżdzałem na autostradę A12 w kierunku Chelmsford, które było moim kierunkiem docelowym. Po łącznie 2h50 jazdy z Dover dojechałem do magazynu sieci sklepów Aldi. Sprawdzili papiery i praktycznie po 15 minutach wzięli mnie pod rampę. Ciach, ciach i po sprawie. Dalej pojechałem na załadunek do Polski, ale z tego już nie będę wrzucać relacji, bo droga w sumie nic ciekawego.