eTrucks.pl • Od 16 lat najlepsze forum z modami do ETS1, GTS, ETS2, ATS, ST
Per-Trans - Wersja do druku

+- eTrucks.pl • Od 16 lat najlepsze forum z modami do ETS1, GTS, ETS2, ATS, ST (http://etrucks.pl)
+-- Dział: Euro Truck Simulator 2
(/forum-288.html)
+--- Dział: Virtual Spedition (/forum-228.html)
+---- Dział: Prezentacje VS-ek (/forum-192.html)
+---- Wątek: Per-Trans (/thread-51270.html)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46


RE: Per-Trans - Johny Trucker - 11/05/2020 10:49 AM

Kocur robota kierowniku!


RE: Per-Trans - seba0506 :) - 11/05/2020 11:48 AM

Fajna relacja Smile


RE: Per-Trans - Wawrzyn5252 - 12/05/2020 07:34 AM

Genialna relacja!


RE: Per-Trans - Ealfdus - 12/05/2020 10:50 AM

Wszystko wyszło perfekcyjnie, takie fotorelacje aż miło obejrzeć


RE: Per-Trans - Tedy - 12/05/2020 04:51 PM

Sam już nie wiem co pisać - po prostu klasa w sobie, istna petarda - utrzymujesz cały czas bardzo wysoki poziom i to bardzo cenię - dałbym więcej ale nie ma 10/10


RE: Per-Trans - Ziom - 12/05/2020 05:03 PM

Relacja wyszła miodzio i fenomenalne foty i ujęcia - 10/10 0recourse . Poprostu 1 klasa utrzymana Ok.


RE: Per-Trans - Johny Trucker - 16/05/2020 09:27 PM

Witam wszystkich i zapraszam do lektury Big Grin!




Piła [PL] – Zakrzewo [PL] – Pirching [A] – Werndorf [A] – KOPER [SLO] – Sułaszew [PL]

PIĄTEK

Świąteczne wolne rozleniwiło człowieka, ale spedytor znalazł wczoraj sensowny frach za dobre pieniądze, więc trzeba było wstać wcześnie rano i powoli zbierać się do roboty. Chwilę po 6 już zacząłem ogarniać rzeczy do trasy. Spakowałem ciuchy i najważniejsze rzeczy potrzebne na najbliższy tydzień. Później zrobiłem śniadanie, zjadłem i ogarnąłem po posiłku. Następnie szybki prysznic i koło godziny 8 wyjechałem już w stronę bazy. Po wyjechaniu z domu zadzwoniła siostra, która prosiła mnie, żebym zabrał jej torbę i jak będę leciał na zrzutkę podrzucił jej do Wiednia. Zboczyłem delikatnie z kursu zabrałem naszykowaną już torbę i na bazie wstawiłem się chwilę po 9. Odpaliłem dafa, żeby zaczynał się grzać, a ja w tym czasie poukładałem rzeczy w półkach i zrobiłem obchód czy wszystko w porządku z zestawem. Załadunek miałem w Zakrzewie, tam też według informacji uzyskanych od spedytora miałem ładować umywalki. Do miejsca załadunku miałem niecałe 2 godziny jazdy. Punktualnie o 10 wrzuciłem jazdę na tachografie i wyjechałem na 11kę. Droga bardzo spokojna, jednak na wysokości Obornik delikatne korki spowodowane robotami drogowymi. Odstałem tam jakieś 15 minut, lecz po przejechaniu droga szła jak po maśle. W samo południe wleciałem na firmę i ustawiłem się z boku. Ubrałem maskę i rękawiczki i poleciałem do biura. Tam pani kazała czekać na magazyniera, który lada moment miał mnie ładować. Po około 10 minutach przyszedł magazynier, który okazał się ojcem mojego dobrego znajomego. Rozpiąłem bok, a pan Jasiek zaczął mnie ładować. Cały fracht był już na mojej naczepie w niecałą godzinę. Zacząłem spinać towar, a w biurze już robiły się papiery. Po zamknięciu boku naczepy poszedłem do biura i zabrałem wszystkie potrzebne dokumenty. Na CMRce było napisane, że mam załadowane 23,5 tony, więc daf będzie miał co do roboty. Chwilę przed 14 ruszyłem w stronę Grazu. Wskoczyłem na S5, która była niemalże pusta, więc odpaliłem składankę starych dobrych przebojów, ustawiłem tempomat na 87 i jakoś to minęło. Na wysokości Wrocławia tachograf, kazał odbyć regulaminową przerwę, więc stanąłem na parkingu marketu. Tam zjadłem pyszną rybkę, którą zapiłem kompotem od babci. W czasie obiadu oglądnąłem kolejny odcinek serialu i pora było ruszać w dalszą drogę. Rozładunek miałem dopiero na poniedziałek, więc planowałem ogarnąć przerwę na granicy czesko-austriackiej. E67 delikatne korki, bo ludzie osobówkami wyjechali najprawdopodobniej w góry, ale cóż zrobić zamiast siedzieć w domach, to już pojechali. Do granicy dojechałem koło godziny 18, tam też odstałem jakieś 30 minut. Badania temperatury pozytywnie zakończone, więc rura dalej w stronę rozładunku. Za granicą wskoczyłem na 44kę w stronę Ołomuńca, po drodze minąłem kilku ziomków, z którymi miałem przyjemność balować na zlocie w Opolu. Pogadaliśmy chwilę na CB i tak dojechałem do Ołomuńca. Później wskoczyłem na E50kę i tak dojechałem do granicy. Zjechałem na parking chwilę po 21. Tam wziąłem prysznic, mimo lodowatej wody, ale jak wiadomo higiena podstawą. Po ogarnięciu się zrobiłem jakieś kanapeczki, które zapiłem czeskim browarkiem. Tak około godziny 23 zakończył się mój pierwszy dzień w trasie.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

SOBOTA

Sygnał budzika kazał wstać chwilę po 6. Rozładunek miałem dopiero po południu, więc dzisiejszy dzień na całkowitej czilerze. Zrobiłem sobie śniadanko, a międzyczasie odpaliłem sobie kolejny odcinek serialu. Godzina 7:20 byłem gotowy do drogi, jednak najpierw musiałem zadzwonić do siostry, aby obgadać co i jak. Po chwili rozmowy dała mi dokładny adres gdzie mieliśmy się spotkać, a była to strefa przemysłowa na obrzeżach Wiednia. Na spokojnie, więc wyjechałem z parkingu i wskoczyłem na A5kę. Tam delikatny ruch, więc muzyka prawy pas i tak powoli zbliżałem się do Wiednia. Kiedy byłem jakieś 50 km przed stolicą zadzwoniłem do siostry, że powoli się zbierała. Chwilę przed 9 byłem już na przemysłówce i tam ustawiłem się kulturalnie z boku. Akurat wyłączyłem silnik i w tym samym czasie wbiła siostra. Zrobiłem kawę i tak przez jakąś godzinę pogadaliśmy. Równo o 10:30 wskoczyłem na obwodnice Wiednia trafiając na godziny szczytu. W korku musiałem odstać dobre 45 minut. Gdy już wjechałem na A2kę wszystko szło po moim planie. Odpaliłem góralskie baciary i leciało się, aż miło. Na wysokości Hartbergu dostałem cynk od spedytora, że po rozładunku w markecie w mieście Pirching mam podlecieć do miasteczka Werndorf i tam będę ładował sprzęt medyczny, a w szczególności respiratory, które miałem dostarczyć do portu w Koprze na Słowenii. Byłem z tego bardzo zadowolony, ponieważ cała niedziela będzie dla mnie i będę mógł odpocząć nad morzem, a z drugiej strony sprzęt, który miałem ładować na pewno uratuje komuś życie. Ale wróćmy jeszcze do trasy. Z A2ki odbiłem na E59 i tam złapało mnie kilku spotterów za co serdecznie dziękuję Big Grin. Kwadrans przed 14 wleciałem na firmę, tam poszedłem do biura i od strzała zaczęli mnie ściągać. Minęło może 40 minut, a ja zamykałem już bok naczepy. Chwilę przed 15 wyjechałem z firmy i skoczyłem na A2kę i w jakieś 30 minut doleciałem do firmy Fresenius Kabi w miasteczku Werndorf. Tam załadunek z lewej strony, więc szybciochem rozpiąłem bok i magazynierzy zaczęli ładować na dwa wózki sprzęt medyczny. Po załadunku kazali przeciągnąć linkę celną i założyć plombę, z powodu dużej wartości towaru. Jak doczytałem na internecie podczas załadunku w Austrii tego dnia obowiązywał zakaz ruchu ciężarówek od godziny 17, miałem więc godzinę z hakiem na przekroczenie granicy. Zabrałem papiery i koszyk słodyczy z firmy i ruszyłem w stronę Maribor drogą E59. Chwilę przed 17 przekroczyłem granicę ze Słowenią, oczywiście nie obyło się bez kontroli temperatury, ale termometr pokazał 36.5, także panowie w kombinezonach kazali jechać dalej. W Słowenii jakiś czas mnie nie było, jednak klimat tego miejsca nadal budzi we mnie ekscytację. Z lewej trony piękne góry, z prawej rzeki, nic tylko podziwiać krajobrazy. Minąłem Maribor i musiałem zjechać na parking, aby odstać 45’. Parking nabity niemiłosiernie, więc stanąłem na wyjeździe i tam zjadłem pożywny obiad. Tamtego dnia szef kuchni serwował schabowego z ziemniakami, a do tego świetną mizerię, nic tylko jeść Szczerbol. E57 mijała bardzo spokojnie, ruch znikomy, czasami jakaś ciężarówka się natrafiła, jednak lewy pas i znowu jazda nostalgiczna. Jadąc tak postanowiłem odpalić słoweńskie disco polo i tak doleciałem w okolice stolicy, czyli Lublany. Tam delikatne korki spowodowane robotami drogowymi. Odstałem tam jakieś 50 minut. Później wskoczyłem na E61, która zaprowadziła mnie do samego portu. Znalazłem parking najbliżej morza. Parking płatny z monitoringiem, więc nie obawiałem się jakichkolwiek incydentów. Na miejscu spotkałem kilku rodaków, więc po ogarnięciu się poszedłem do nich i pogadaliśmy przy browarku. Tego dnia udało mi się ujechać ponad 600km, więc wynik bardzo zadowalający. W niedzielę postanowiliśmy z chłopakami wypożyczyć samochód i pozwiedzać trochę zabytków, bo jest ich naprawdę spoko. Po wyciecze, poszliśmy nad morze, gdzie posiedzieliśmy kilka godzin. Po powrocie na parking zrobiliśmy jedzenie i tak minęła niedziela.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

PONIEDZIAŁEK

Wieczorem dowiedziałem się od ochroniarza, że firma rozpoczyna pracę równo o 4:30. Postanowiłem, więc nie zwlekać i skoro świt podlecieć na rozładunek. Budzik ustawiłem na 4 i ruszyłem do firmy oddalonej ode mnie może 100 metrów. Pokazałem ochroniarzowi papiery, a ten kazał ustawić się pod płotem. Potem poszedłem do biura, tam pani poprosiła, aby rozpiął bok, ponieważ musieli sprawdzić stan frachtu. Ładunek był nienaruszony, więc zaczęli mnie ściągać. Po godzinie spędzonej na rozładunku zamknąłem bok i ruszyłem do sąsiedniej firmy, gdzie miałem ładować kawę prosto z Brazylii, którą miałem dostarczyć do miasta Sułaszew, a dokładniej do producenta kawy Jacobs Douwe. Minęło może 10 minut, a ja ładowałem kolejne miejsce. Magazynier kazał ustawić się blisko BigBagów, którymi miałem być ładowany. Na pacę miałem jakieś 20 ton, więc to kółko mogę zaliczyć do ciężkich tonaży Tongue. Koło godziny 7 wyjechałem na E61, która ze względu na ranne godziny była pusta. Odpaliłem, więc składankę włoskich przebojów i tak sobie leciałem. Na wysokości Lublany zebrał mnie głód, więc wyciągnąłem kabanosy i zagryzałem po drodze. Cała Słowenia minęła nawet nie wiem kiedy, ale to chyba sprawa braku jakichkolwiek sytuacji na drogi, ciągła nostalgia. Na granicy z Austrią zbadali mi temperaturę, która była w najlepszym porządku, kazali więc jechać dalej. W Austrii jednak drogi okazały się być dosyć zatłoczone. Co jakiś czas musiałem naginać zakazy wyprzedzania, ale no co zrobisz jak wlekli się niemiłosiernie. Na A2ce przed Wiedniem zjechałem na parking przy autostradzie, tam zjadłem jajecznicę na boczku i zapiłem dobrą herbatę. Przy okazji pogadałem z Wawrzynem i obgadaliśmy termin i inne sprawy związane z tuningiem jego wozu, czego efekty już wkrótce! Po odbębnionej pauzie ruszyłem dalej. Dzisiejszego dnia miałem cel dolecieć w okolicę Kłodzka, roboty trochę na dzisiaj było. Ujechałem trochę A2ką, potem zjechałem na A5, która dosyć szybko doprowadziła mnie do przejścia w Mikulovie. Obwodnicę Brna przejechałem bez najmniejszych problemów. Z obwodnicy odbiłem na E50kę, a z niej odbiłem na E462, która doprowadziła mnie do zatłoczonego Ołomuńca. Tam musiałem odstać jakąś godzinę. Jednak lepsze to niż stanie w korku na E461, gdzie droga była całkowicie zablokowana z powodu śmiertelnego wypadku. Po wyjechaniu z korka wleciałem na E442 i tak dojechałem do miejsca mojej przerwy, a dokładniej do stacji MOL w miejscowości Rajec. Tam umyłem się i zjadłem jakąś zupę z baru, która była fenomenalna. Po zasłonięciu firanek odpaliłem kolejny odcinek Wiedźmina i tak zasnąłem.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

WTOREK

Człowiek niesypany, ale taka praca, że raz wstajesz w samo południe, a drugi raz przed wschodem słońca, ale jak mówi stare góralskie powiedzenie: "kto rano wstaje temu pan daje". Nie byłem nadzwyczajnie głodny, więc śniadanie pozostawiłem sobie na 45kę. Z parkingu wyjechałem chwilę po 6. Wleciałem na 11kę i tak doleciałem do Kłodzka, tam panowie w kombinezonach, akurat nie sprawdzali temperatury, więc nie musiałem czekać w kolejce. Godziny wczesne, więc na drodze tylko tranzyt. Po drodze spotkałem kilku kumpli z poprzedniej firmy z którymi pogadałem jakiś czas na CB. Na wysokości Wrocławia musiałem zjechać na przerwę, której potrzebowałem. Zaparkowałem na parkingu Tesco, tam poszedłem szybko do toalety. Potem zrobiłem śniadanko i po 45' poleciałem dalej w stronę Chodzieży. Obwodnica Wrocławia delikatnie przykorkowana, ale cóż takie godziny. Z A8 odbiłem na S5kę, która doleciałem aż do Poznania. Zadzwoniłem do firmy, aby zapytać się jak sytuacja na rozładunku, okazało się, że wezmą mnie od strzała, jeśli dolecę do godziny. Delikatnie przyśpieszyłem i tak 11ką doleciałem do firmy. Tam zrzucili mnie w jakąś godzinę. Ja natomiast zjechałem na bazę. Ogarnąłem szoferkę i myjkę, a potem przyjechała po mnie dziewczyna zabierając mnie z bazy.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Tak zakończył się tydzień przed majówką. Na weekendzie ogarnęliśmy z Wawrzynem delikatnie auto co za jakiś czas Kuba pewnie wam pokaże. Ja w tym momencie się z wami żegnam! Zapraszam do komentowania! Trzymajcie się do następnego! Cool



RE: Per-Trans - uszatohombre - 16/05/2020 10:16 PM

Świetna relacja, aż przyjemnie poczytać Big Grin


RE: Per-Trans - rafaelcz82 - 16/05/2020 10:55 PM

Relacja treściwa i przyciągająca uwagę Smile


RE: Per-Trans - patryk1827 - 16/05/2020 11:31 PM

@Johnny Trucker. Jeśli można wiedzieć, skąd mod na treść mapy? Wygląda genialnie.