Shaqim przez Europę mknie...

[Shaqim]

(Część II)

Zgodnie z poleceniem spedytora, udałem się do Kowna.


Dojechałem. Po walce z nieznanym i poznawaniem konia dotarłem w jednym kawałku.

A tu oczekiwanie na załadunek.


KOWNO/KAUNAS (LT) > WINDAWA/VENTSPILS (LV)

Później, udałem się w pierwszą podróż z ładunkiem w karierze. Było ciężko, aczkolwiek przyjemnie. To gdzieś na Litwie:

Wreszcie przekroczyłem granicę z Łotwą i popędziłem do Lipawy, a potem krajówką do Windawy, gdzie miałem oddać ładunek.


Był pierwszy załadunek, to i pierwszy rozładunek!


Teraz musiałem udać się na przerwę i przy okazji nakarmić volviacza. Wieczorem, jak wstanę, odbiorę kolejne zlecenie.

Niestety, w drodze na stację trafiłem na godziny szczytu.


Stanąłem na parkingu i teraz toaleta, zjeść coś (prawdopodobnie hot dog ze stacji, na postawienie na nogi), zatankować i mogę jechać w drogę. Szczególnie, że jak spałem to spedytor napisał:

Cytat:Dobra robota z tym pierwszym ładunkiem. Mam dobrą informację dla Ciebie. Pojedziesz do jakiejś duńskiej firmy (tu wstaw adres) i pojedziesz do siebie, do Polski. Dokładniej do Nowogardu, do Lidla. Ładunek to papier biurowy.

Pozdrawiam,
Spedytor

A więc wracam do ojczyzny. Jeeej. A przez to, że przez Rosję jeździć się nie da, to muszę jechać na około przez Litwę i przez Mazury. Masakra.

Tymczasem, już po pierwszym tankowaniu:


Mogę ruszać dalej.

Koniec

(Uznałem, że będzie osobny post dla każdego kursu, bo jeżdżę rzadko i rzadko gram długo, na kilka kursów)