Per-Trans

[Wawrzyn5252]

Wiedeń (A) --> Landsberg (D) --> Zwenkau (D) --> Torsvik (S) --> Jönköping (S) --> Szczecin (PL) --> Piła (baza) (PL)

Żel dezynfekujący (18t) | Wycieraczki wejściowe (12t) | Meble (12t)


Czwartek

Po zrzutce paneli podłogowych w OBI w Wiedniu dostałem cynk od spedytora by podskoczyć do firmy Henkel w Wiedniu na załadunek 18 ton żelu dezynfekującego, który trafić miał do centrum logistycznego Rossmanna pod Lipskiem, a dokładniej w Landsbergu. Do zakładu miałem żabi skok także szybko tam podleciałem, załadunek rampą więc szybko cofnąłem i tam w lekko ponad godzinę mnie załadowali. Wyjechałem z Wiednia na A5, którą doleciałem do Mikulova. Myto czeskie załadowane było pieniędzmi, więc nic, tylko jechać Po stronie czeskiej na drodze 52 był zamknięty most więc pojechałem jakimś dziadowskim objazdem, na którym prawie straciłem cytryny, ale na szczęście nic się nie stało. Wleciałem z powrotem na 52, która jak wiadomo prowadzi do Brna, tam odbiłem na D1. Za Brnem skończył mi się czas i stanąłem na dzikusie, na którym w ostatniej relacji robiłem 45 minutową pauzę. W sumie nie spieszyło mi się jakoś bo wiedziałem że po zrzutce robotę mam dopiero na poniedziałek, więc mogłem się czymś ciekawym zająć. Poszedłem porobić zdjęcia bo miejscówka była całkiem spoko jak i ruch Po około 1.5 godzinnym polowaniu poszedłem do kabiny zrobić sobie jakąś szame, wykąpałem się w kabinie bo prysznica nie było jak to na dzikusach, na których panują warunki polowe Obejrzałem jeszcze na dobranoc parę odcinków Brickleberry i poszedłem spać.









Piątek - Sobota - Niedziela

Firma otwarta o dziwo od 5:30, więc wstałem sobie jakoś przed 4, na spokojnie ogarnąłem wszystko dookoła siebie i pognałem D1 w stronę Pragi. Tam dotarłem jeszcze przed szczytem, więc udało mi się przelecieć bez problemu. Stamtąd już D8 w stronę granicy z Niemcami, a za Dreznem na A14 biegnąca w stronę Lipska. Powoli zbliżał się czas zrobienia 45tki, a nie chciałem stawać specjalnie na autohofa, więc wybrałem dzikusa Hansen Holz. Kilka rajek było wolnych, więc na spokojnie zajechałem tam. Po pauzie doleciałem do Lipska, odbiłem na A9 i lada moment znalazłem się w Rossmannie. Podjechałem pod rampę i po 2,5 godzinie wyjechałem z firmy. Załadunek miałem w poniedziałek, więc pozostało znaleźć jakiś fajny parking i wykręcić długą pauzę. Znalazłem po drodze jakąś pompę, tam przycupnąłem w rajcę, zacząłem kręcić pauzę i se otworzyłem piwko. Chciałem gdzieś wyjść, połazić po mieście ale to sam strach w tych czasach, więc pozostało siedzieć w kabinie W międzyczasie obrobiłem wszystkie zdjęcia z czwartku, dopieściłem koła w DAFie i wiele innych. Trochę zajęcia było jakby nie patrzeć















Poniedziałek

Firmę otwierali o 6, więc jakoś kilka minut po otwarciu już byłem na miejscu. Standardowo, załadunek pod rampą. Chłopaki ładowali, a ja jak pan w kabinie bąki zbijałem. Chwilę po 8 odebrałem wszystkie CMRki i inne papiery i pognałem w stronę promu Dość ciekawy kierunek mi się trafił, więc byłem zadowolony. Pogoda dopisywała bo w końcu już wiosna nastała to aż się chciało jechać. Wyleciałem na A14, a stamtąd do Magdeburga na A2. Długo nią nie jechałem bo tylko do Hanoweru, w którym zjechałem na A7 gdzie na autohofie Schwarmstedt wykręciłem 45tke. Tam opierdzieliłem sobie maka bo akurat miałem na niego ochotę i pognałem dalej w stronę Hamburga. Tam na A1 w stronę Puttgardenu. Myślałem że będę sobie płynął elegancko promem z Rostocka do Trelleborgu i pośpię sobie w kajucie i zjem sobie w restauracji, ale spedytor znalazł mi jakiś dupo prom, który płynie 45 minut, więc żadnych luksusów uraczyć nie mogłem :/ Rejs miałem na 16:00, a na miejscu byłem jakoś o 15:30. Poczekałem sobie chwilę i zaczęli wpuszczać duże na prom. Byłem na samym początku kolejki, więc niestety musiałem wyjeżdżać jako jeden z ostatnich Nie pozostało mi dużo czasu jazdy, a parkingów też zbytnio nie było, więc niestety byłem zmuszony kręcić 11stkę na bramkach. Ciężko było zasnąć przez hałas ale no co zrobić, taka praca.





















Wtorek

Nie dostałem informacji o której otwierają firmę, a na internecie też była cisza na ten temat. Jechałem do centrum dystrybucyjnego Ikei, więc podejrzewałem, że pracują od jakiejś 7-8. Dlatego też wstałem o 4:00 kompletnie nie wyspany przez ten cały hałas. Zrobiłem ciepłą herbatkę, kanapki na drogę i ruszyłem. Obwodnicą Malmö E6 do Helsingborgu, tam zjechałem na E4, która prowadzi do samego Jönköpingu. Droga szła jak po maśle, 85 na liczniku bo w Szwecji lepiej więcej nie jechać przez wysokie mandaty, słońce grzało, co prawda było trochę chłodniej bo to jednak północ kontynentu, ale jednak na wiatrówkę było idealnie Ciężko było nie znaleźć tak dużego magazynu. Niestety jak to przy dużych firmach trzeba się trochę naczekać w kolejce, tak samo było w tym przypadku. Zanim wjechałem to minęła godzina, a kolejna godzina zajęła zrzutka. Miałem nadzieję, że załadunek pójdzie sprawnie bo musiałem jeszcze zdążyć na prom z Trelleborgu ponieważ dostałem powrót do Polski, a konkretniej do Szczecina. Załadunek miałem w samym Jönköpingu w magazynie Schenkera. Ładowali mnie 12 tonami szwedzkich mebli, które miały iść do hurtowni mebli Comad w Szczecinie. Z rampy ładowali i to jeszcze nie całą naczepę, więc to był bardzo dobry znak. Chłopaki uwinęli się szybciej gdy tylko podrzuciłem im czteropak polskiego piwa Takim sposobem szybciutko wyjechałem z Jönköpingu. Droga praktycznie ta sama, E4 do Helsingborgu, następnie E6 praktycznie do samego Trelleborga. Prom wypływał o 16:30, a ja byłem chwilę przed 16 w porcie. Odebrałem szybko bilet i rzutem na taśmę zdążyłem wjechać na prom jako jeden z ostatnich. Ustawiłem tacho na prom i wyprowadziłem się z auta do kajuty, zaniosłem tam graty, zjadłem kolację (która zbytnio wykwintna nie była bo płynąłem TT-Line Swoją drogą pamiętajcie o tym, by nigdy nie brać na promie jajecznicy, przykład wzięty z realnego życia, nie pytajcie ), a na końcu poszedłem w kimono

















Środa

Niestety przez to, że w Trelleborgu w porcie nie byłem wcześniej i nie kręciłem pauzy to musiałem ją dokręcić po polskiej stronie. Zjechałem na parking przy porcie i dokręciłem 4 godziny pauzy, tak aby wyszło w sumie 11 godzin. Oczywiście w tym czasie poszedłem spać bo co tu innego by robić Wstałem po raz drugi przed 3:00, wyszykowałem się i pognałem w kierunku Szczecina DK3, a następnie wyremontowaną S3. Ruchu nie było bo kto normalny jedzie o 3 w nocy taką drogą. Hurtownia otwarta dopiero od 8:00, a ja byłem o 3 godziny wcześniej pod bramą. Kompletnie zapomniałem o tym i mogłem po prostu dalej spać, także zostało mi tylko stanie pod płotem i czekanie Łącznie zeszło mi 2 godziny, gdyż magazynierzy chyba nie zjedli śniadania rano co było widać po ich ślimaczych ruchach. Niezbyt zadowolony wyjechałem ze Szczecina i pognałem w stronę domu, bo jednak w tą stronę się jedzie najszybciej Po drodze jeszcze umyłem auto na myjni co by na święta DAFik błyszczał na parkingu. Zajechałem na bazę, spakowałem się do osobówki i poleciałem do domu.

















Mam nadzieję, że relacja podobała się Zapraszam do komentowania