Dziś zaprezentuję wam kolejną fotorelacje, będzie to trasa do tak zwanego Rumuna. Ale do rzeczy. Dziś rano czekałem na telefon od mojej kochanej spedytorki Ani, od rana czekałem, czekałem i jeszcze raz czekałem.... Nagle w aucie leżąc na leżance usłyszałem telefon, spojrzałem na telefon z wielkim uśmiechem gdy zobaczyłem, że Ania dzwoni, gdy odebrałem telefon Ania powiedziała mi, że mam załadunek 6 ton jakiegoś sprzętu do dojenia krów... No mniejsza co to było... Wracając do tematu, Ania powiedziała ze załadunek jest o 14, i zawieść to mam do jakiejś Rumuńskiej miejscowość, której nie mam jak napisać bo nie mam takich, przycisków. Po telefonie Ani ruszyłem w stronę, załadunku, miałem na dojazd jakieś 15-20 minut, więc nie spieszyłem się bo miejsce załadunku było tak naprawdę, mówiąc za płotem. Ruszyłem na załadunek podjechałem do spedycji i zapytałem, pod którą rampą mam się ustawić, Pan od papierkowej roboty w tej, firmie powiedział ze pod 3, więc oddałem mu papiery, ruszyłem w stronę rampy, otworzyłem drzwi mojej naczepy, i wycofałem, pod rampę. Po jakiś 30-40 minutach zapaliło się zielone światło, koło rampy więc odjechałem, zamknąłem drzwi, i pobiegłem po papiery, zabrałem papiery i ruszyłem w trasę. Trasa przeleciała mi tak szybko, że nawet nie wiedziałem kiedy, nie zrobiłem wielu zdjęć, ale zawsze coś się pojawi, a więc nie zwlekając zapraszam do oglądania...
(20/03/2017 07:10 PM)Hardcor123 napisał(a): Zalatuje tu troche My**owskim (zagwiazdkowałem żeby nie było że reklama innej firmy) ale opis miły dla oka fotki również, jest dobrze!
Kolego świat vs jest wolny każdy robi tak jak lubi, a poza tym firma filipsky już dawno dawno miała takie zestawy tylko teraz została z powrotem reaktywowana, po upaść
Witam!
Dzięki za wcześniejsze komentarze mam nadzieje że się troche poprawiłem.
Wczoraj rozładowaliśmy się z rana, i ruszyliśmy w parkingu, aby poczekać na telefon od spedytorki Ani. Gdy stanąłem na parkingu, zjadłem obiadek i napiłem się ciepłej kawy, dostałem telefon od Ani, że jest ładunek, tylko że jest on w Lublinie jest to 20 ton sprzętu, elektrycznego (AGD, RTV). Zapytałem Anie, gdzie trzeba będzie to dostarczyć, powiedziała że ładunek jest na (NISKĄ) Szwecje a dokładnie do miasta Karskrone, Ania zapytała się mnie czy ma brać ten ładunek, czy szukać innego, Odpowiedziałem, że jeśli są dobre pieniądze z tego, to bierzemy, Ania powiedziała mi przez telefon, że mogę już zacząć, ruszać bo awizo mam na 16:30. Więc nie zwlekając ruszyłem tyłek z leżanki, odpaliłem napuchniętego Jelcza napompowałem powietrze, zrobiłem obchód, wstukałem w nawigacje miejsce załadunku i ruszyłem w stronę, Polski. Trasa do Lublina była, bardzo spokojna zero ruchu, więc żadnych zbędnych, problemów nie był. Gdy doleciałem do Lublina, nastąpiłem ten najgorszy moment, mimo iż mieszkałem w Lublinie, nie mogłem znaleźć spedycji, po czasie szukania tej spedycji, w końcu się znalazła. Wjechałem na spedycję poleciałem po papiery i podstawiłem, się pod rampę. Jako iż podstawiłem się pod rampę okazało się że czasu, jazdy nie zostało dużo, więc przykleiłem stu milowy kamyczek, i stałem pod rampą. Załadowali mnie po jakiś 2 godzinach, poleciałem po papiery, odjechałem od rampy zamknąłem drzwi i zjechałem na pobliski parking. Po tym jak stanąłem na parkingu odkleiłem, kamyczek i kręciłem pauzę do, wieczora.
Gonimy na załadunek.
Już prawie, granica.
Dźwig.
Pauza 45 minutowa kawka hot dog I ogień dalej
PSTÓJ !
Poszukiwania Spedycji…..
Sukces ! ! !
Załadunek.
Pauza do wieczora.
Dobra! Koniec tego, dobrego trzeba ruszać, dalej do przejechania mam 1100 Kilometrów. Jest godzina 23:20. Odpaliłem auto napompowałem powietrze, zrobiłem obchód wklepałem w gps miejsce rozładunku i ruszyłem w stronę, Warszawy. Droga do warszawy minęła, spokojnie a to tylko dlatego, że jechałem w nocy Wawe przeleciałem na odcieniu, nie zdziwię się jak przyjdzie jakieś zdjęcie z foto radaru, ale cóż czas goni. W czasie gdy jechałem zadzwoniła Ania z godziną, mojego promu z Gdańska, mówiła że mam prom na 17, odpowiedziałem jej, że pasuje bo będę płynął tak naprawdę w nocy i na 7 dopłynę do Szwecji rozładunek miałem na 10 tak że nie brakło by mi czasu. No nic Ania rozłączyła się bo była, już późna godzina i powiedziała, że idzie spać. A ja w tym czasie goniłem w stronę Gdańska. Droga do Gdańska nie minęła tak kolorowo bo był dwa wypadki, ale jakoś to przeszło… Do Gdańska doleciałem na, godzinę 14 ustawiłem się na parkingu i poleciałem po bilet na prom. Dostałem bilet, i ruszyłem na terminal, wjechałem na terminal i od razu wpakowali mnie na prom. Ustawiłem się na promie i poszedłem do kajuty odłożyć rzeczy, chwilę po tym jak nas wszystkich zapakowali, prom ruszył i zawołali mnie na obiad, zjadłem obiad poszedłem do kajuty wykąpałem się i poszedłem spac…. Nagle usłyszałem jak ktoś wchodzi do kajuty, i mówi dopływamy zapraszamy na śniadanie. Więc ubrałem się, spakowałem rzeczy i poszedłem zjeść śniadanie, po zjedzeniu śniadania poszedłem po plecak i zszedłem na dół do ciężarówki żeby zjechać z promu. Po zjechaniu z promu do miejsca rozładunku miałem nie całe 40 kilometrów, więc ruszyłem. Doleciałem do rozładunku na godzinę 8:20 i zapytałem się spedytorów czy byłą by możliwość rozładowania mnie, wcześniej, jeden z nich odpowiedział ze tak jest możliwość więc podjechałem pod rampę i zaczeli mnie rozładowywać….
Pobudka!
Ruszamy!
Cicho wszędzie, głucho wszędzie, co to będzie, co to będzie.
W stronę WAWY !
Wstaje dzień
Cel! Gdańsk !
W końcu dzień.
Spottersi są wszędzie
Na terminal !
Ostatnie tankowanie w PL …
Wjazd na prom !
Po drugiej stronię wody!
Wody
Rozładunek !
Dzięki za oglądnie ! ZAPRASZAM DO KOMENTOWANIA !
Najbardziej to boli tu brak spójności i profesjonalizmu.Od kiedy spedytor zajmuje się rozładunkiem towaru? Na dodatek te głupie teksty o magnesie...trzeba było się ładować na pauzie.
Witajcie!
Dzięki za miłe komentarze a co do poprawek to spróbuję wszystkiego co w mojej mocy.
Nadszedł dzień powrotu do domu, lecz najpierw trzeba było by ściągnąć, to co mam na pace. Rozładunek mam w mojej rodzinnej miejscowości Płock w której tak że mam dom. Ale do rzeczy do płocka mam jeszcze około 270 kilometrów na pace mam 18 ton psutych palet.
Droga do Warszawy zleciała bardzo, bardzo szybko bez żadnych większych utrudnień. Zaś z warszawy do Płocka to było jakieś piekło, przez cały odcinek 110 kilometrów były aż 3 wypadki i jak wiadomo korki... No ale cóż trzeba było stać, po przejechaniu tych wszystkich, korków w końcu, dotarłem do Płocka, gdzie miałem rozładunek. Dojechałem do firmy, pobiegłem po oddać papiery magazynierowi i zapytałem się jak długo będę musiał czekać na rozładunek. Odpowiedział że gdzieś koło 2 godzin bo jest dużo aut do rozładowania. Ale tak sobie pomyślałem może za czteropak Tyskiego coś może szybciej ruszy poleciałem do auta wyciągnąłem czteropak piwa i poleciałem do magazynie postawiłem mu na stoliku ten czteropak i zapytałem z przymrużeniem ok czy jednak nie dało by się trochę szybciej bo śpieszę się do domu. Magazynier popatrzył się na mnie i zapytał mnie czy dużo tego na sobie mam ? Odpowiedziałem całe auto palet. Magazynier odpowiedział otwieraj auto i podstaw się pod rampę numer 11. Nie czekając ruszyłem szybkim krokiem do auta i podstawiłem się pod rampę. Nie minęło, 15 minut a już byłem rozładowany (Jaką moc ma siła przekupstwa ). Poleciałem po papiery do magazyniera i podziękowałem mu, że znalazł trochę szybciej, czas. Poleciałem do auta odjechałem od rampy, zamknąłem drzwi i odstawiłem naczepę pod płot, bo wiedziałem ze po weekendzie będę miał tam załadunek. Podstawiłem się, rozczepiłem się, i poleciałem na pobliską stacje gdzie jeden z koni już stał. Na tej stacji zawsze zostawiamy auta gdy kończymy trasę.