W piątek zadzwonił do mnie spedytor z pierwszym ładunkiem. W poniedziałek miałem pojechać do miejscowości Wysokie (woj.Lubelskie) do firmy Rol-Trans po cztery Ursusy dla rolnika z Przybiernowa koło Goleniowa. W Wysokich miałem być na 9:30, więc wstałem o 6, szybkie śniadanie, rozgrzałem mańka i o 7 wyjechałem. Do celu miałem około 170km więc w 2 i pół godziny na spokojnie doleciałem na miejsce. W firmie załadunek poszedł szybko i bez problemów. O 10:10 Leciałem już w stronę Przybiernowa. Do rolnika miałem jakieś 780km drogi. W okolicach Łodzi wykręciłem 45 na Orlenie. Szybki hot-dog, kawka i prułem dalej. Na farmę dojechałem o 22:30, na szczęście obyło się bez żadnych korków i kontroli . Po przyjeździe rozładowałem z rolnikiem ciągniki, chwilę pogadałem i poleciałem na stację kręcić 9'ke. Jeszcze zanim poszedłem spać, zadzwonił spedytor i powiedział, że jutro lecę do Stargardu po paszowóz. Radość była bo robota się kręci i hajs w końcu wpada
Czas na fotki
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 08/05/2018 04:10 PM przez Vojtaz125.)
W czwartek dostałem cynka od Adama, że w piątek mam zrobić szybkiego strzała na załadunek do Płocka do New Hollanda. Miałem tam załadować kombajn z gąsienicami. Awizację miałem na 10, dlatego wyjechałem z bazy o około 5:30. Niestety pogoda rano była średnia ponieważ dosyć mocno padało przez co nie miałem ochoty na jazdę ale jak mus to mus Planowo miałem tam dolecieć na 4 godziny (z planowanymi lekkimi zatorami na DK50) i tak też się stało. Poleciałem sobie DK76 do Garwolina, a następnie odbiłem na DK17 do Kołbieli no i wtedy się zaczęło. Majówka jest, czyli duży ruch na drogach. Dojeżdżając do Kołbieli już zaczął się korek. Jakoś doczłapałem się do ronda i wszystko ruszyło. Następnie lekki zator był w Górze Kalwarii. Na szczęście na reszcie trasy nadrobiłem stracony czas i takim sposobem doleciałem do Wyszogrodu bez żadnych utrudnień. Tam skręciłem w lewo już na Płock Ze znalezieniem firmy nie miałem większego problemu ponieważ jest to duży zakład dobrze oznakowany. Okazało się, że firma ma osobny wjazd i wyjazd no i ja jak zwykle nie ogarnąłem no i musiałem wjechać w wyjazd No i dostałem opieprz od ciecia no i musiałem cofać na środku drogi Na miejscu byłem o około 9:30, dlatego też po podaniu dla drugiego ciecia numer referencyjny dał mi mapkę i powiedział żebym wjechał na pobocze na firmie i o 10 mam podjechać na dział z kombajnami, aby załadować. Podjechałem pod dźwig, tam przygotowałem naczepę pod załadunek, podłożyłem drewniane klocki w odpowiednie miejsca. Załadowaliśmy najpierw całą budę, a następnie gąsienice i koła. Po załadunku odjechałem od miejsca i poszedłem do biura po papiery. Tam poczekałem jakieś 20 minut, a następnie wyjechałem z firmy. W międzyczasie przestało padać i zrobiła się ładna, słoneczna pogoda, przy której po prostu chciało się jechać. Powrotu nie ma zbytnio jak opisywać ponieważ wracałem tą samą drogą podczas której nic się nie działo oprócz korku w Mszczonowie z powodu remontu drogi. W trakcie drogi jeszcze zgłodniałem to zjechałem na jakąś pompę, gdzie opierdzieliłem sobie 2 hot dogi. Niestety człowiek chcę jechać jak najszybciej do domu to musi się spieszyć Dodatkowo na DK50 złapał mnie truck-spotter. Oczywiście długie, łapa i trąby poszły w ruch Na bazie pojawiłem się jakoś o 14:30, czyli tak jak oczekiwałem. Wycofałem w rajkę, wyłączyłem kamiona, wziąłem kluczyki i do domciu na weekend
Łuków-->Targale
Poniedziałek
Awizację miałem na 11 we wtorek, także postanowiłem jakoś o 13 wyjechać z bazy. Na strzała na pewno nie dojadę i gdzieś będę musiał wykręcić pauzę. Na 100% nie chciałem pauzować na Litwie ponieważ rano miałbym małą niespodziankę w postaci pustych kotłów Tak jak pisałem wcześniej wyjechałem o 13, poleciałem na samym początku DW806 do Międzyrzeca Podlaskiego, aby następnie wjechać na DK19 do samego Białegostoku, a później DK8 do samej granicy. Droga szła bez problemu, oprócz Białegostoku, tam dosyć mocno się zakorkowało przez co ledwo co doleciałem na Budzisko na pauzę 45 minutową gdzie musiałem wykupić winietę na Litwę na 2 dni. Tam se zjadłem obiadek i poleciałem dalej. Plan był jasny: przejechać Litwę na strzała! No i udało się. Litwa poszło gładko, bez korków. Stanąłem na jakimś strzeżonym parkingu tuż za granicą, zapłaciłem, zrobiłem kolację, włączyłem film no i zasnąłem.
Wtorek
Zostało mi jakieś 200km podlotu, także na spokojnie o 8 sobie wyjechałem i na spokojnie ruszyłem w stronę Windawy. Na spokojnie, słońce świeci, muzyka hula i tak można jechać. Nawet nie wiem kiedy, a minęło mi te 200 kilometrów. Problem był jedynie z dojazdem do rolnika, miejscami bardzo wąskie szutrowe drogi, a miejscami szerokie. Na szczęście ostatecznie dojechałem do celu. Miły rolnik poczęstował mnie ciastem oraz herbatą (ponieważ kawy nie pijam ). W końcu teraz ma okazję do świętowania, alkohol już się chłodził Ale wróćmy do pracy, założyliśmy gąsienicę oraz koła i wyjechaliśmy z naczepy. Wszystkie łańcuchy, pasy, tablice schowałem do skrzyń. W bonusie jeszcze dostałem jakieś piwo od rolnika, które trzeba będzie spróbować, ale to później, w następnej relacji, która będzie już niebawem